25. Gdzie leży prawda…

Marcin Pieńkowski

Najnowszy film autora słynnego „Nadzoru” to rzadki na polskich ekranach przykład filmu sądowego. Młody absolwent studiów prawniczych przyjeżdża do kolegi swojego ojca, mecenasa Wilczaka, który ma pokazać młokosowi na czym polega zawiły świat sądownictwa. Chłopak nie chce złożyć papierów na aplikację, bardziej interesuje go fotografowanie. Podstarzały adwokat opowiada mu historię sprawy, którą kiedyś prowadził. Na ekranie oglądamy jednak nie jedną, lecz trzy historie. Najpierw Wilczak podaje się za obrońcę, później za oskarżyciela, w końcu wychodzi na jaw, że był sędzią w głośnym procesie rzekomego zabójcy młodej dziennikarki (scenariusz filmu opiera się na prawdziwych wydarzeniach).

Film bezpośrednio cytuje „Powiększenie” Antonioniego i podejmuje podobną tematykę – granica między prawdą a fałszem jest ulotna. W śnie chłopaka mimowie grają w tenisa wyobrażoną piłeczką. W pewnym momencie zostaje ona wyrzucona za siatkę i ląduje u jego stóp. Jeśli ją podniesie, wejdzie w grę pomiędzy prawdą i nieprawdą. W świecie prawa nie wszystko jest oczywiste, wszystko jest za to subiektywnie oceniane. Jeśli decydujesz się na wkroczenie w świat sądownictwa, godzisz się na operowanie pozorem, fałszem, nieścisłościami.

W sprawie zabójcy ciężarnej dziewczyny jest tylko jeden podejrzany. Ewidentnych dowodów jednak nie ma, zaś akt oskarżenia opiera się na poszlakach. Dla niektórych uniewinnienie to tylko formalność, dla innych wina oskarżonego jest oczywista. Policja gubi dowody, świadkowie kłamią w zeznaniach, sędzia ulega wpływom swojej kochanki, która zasiada wraz z nim w składzie sędziowskim. Choć trudno o rzetelny werdykt, oskarżony zostaje skazany na 25 lat więzienia. W „Dwunastu gniewnych ludziach” jeden człowiek był w stanie przekonać ławę przysięgłych o niewinności młodego chłopaka. Największą bronią bohatera granego przez Henry’ego Fondę była siła perswazji i trzeźwe myślenie. W „Bezmiarze sprawiedliwości” również pojawia się postać idealisty, który próbującego dotrzeć do głęboko ukrytej prawdy. Jednak prowadzi swoje prywatne śledztwo dopiero po wielu latach od wydania wyroku. Na naprawę błędów wymiaru sprawiedliwości jest już za późno.

Głównym atutem filmu jest znakomity scenariusz. Może irytować nieco monotonna gra Jana Frycza i przerysowana rola Jana Englerta, jednak aktorskie niedostatki rekompensuje najlepsza w karierze kreacja Artura Barcisia jako neurotycznego oskarżyciela.

Bezmiar

sprawiedliwości

Polska, 2006

Reż.: Wiesław

Saniewski

Obsada: Jan Frycz,

Jan Englert,

Artur Barciś,

Artur Żmijewski

Dystrybutor: SPI