Okiem Mariana – spojrzenie czterdzieste piąte

– Przyhamuj pan, panie Mareczku, z tymi swoimi bombkowymi pomysłami, bo to się źle skończyć może. Ktoś usłyszy, coś niechcąco przekręci, doniesie gdzie trzeba i przyjdą pana pojmać bladym świtem. Zaraz ktoś ideologię dorobi i się okaże, że chciałeś pan zaparkować między miejskim magistratem a starostwem taksówką wypełnioną niebezpiecznymi materiałami – i weź się pan potem tłumacz, że chciałeś pan parę groszy przed świętami dorobić i że to były bombki, a nie bomby.


Ja wiem, ja wszystko rozumiem – różnica jest mniej więcej taka, jak między kochanką a kuchenką. Fakt, jedna i druga może być gorąca, no i przyjemności kulinarnej też dostarczyć może, ale przyznasz pan – pomylić ciężko. Dla własnego bezpieczeństwa  i dla dobra tego biznesu – siedź pan cicho, nie opowiadaj na lewo  i prawo, bo konkurencja nie śpi, a Gwiazdka raz w roku tylko jest… Niby jeszcze chwila została, ale już z tydzień temu w marketach okolicznych dwie promocje się nałożyły – końcówka nagrobkowych zniczów i promocja na sianko pod obrus. Ryzykowne zestawienie… Tak czy inaczej – cicho sza!

Słyszałem za to, że jest sukces komunikacyjny: wysiłkiem całego narodu i dzięki tytanicznej pracy intelektualnej wybrańców tegoż podłączą nas do autostrady ponoć! Wszystko to wprawdzie tylko deklaracje i potencjalne możliwości, więc z tym szampanem to się pan jeszcze wstrzymaj… Nic to – będzie droga, będzie lepiej. Teraz trzeba się tylko przygotować na protesty i marudzenia, że utrudnienia w ruchu będą, objazdy i takie tam… Ludzie się, panie Mareczku, spodziewają, że jak można pomniki cichaczem i pod osłoną nocy da stawiać, to i drogę też można tak wybudować. Niespodzianka – nie da rady, okazuje się, zrobić jajecznicy bez rozbijania jaj. Znów rozczarowanie! Marna ta władza nasza jak, nie przymierzając, jałmużna z pośredniaka.

Mnie to i tak generalnie wisi jak kilo kitu, bo ostatnio dalej się z miasta ruszałem na przysięgę szwagra – a i tak niewiele  z tego pamiętam, więc mnie te autostrady to ani grzeją, ani ziębią. Jedyny z nich pożytek taki być może, że się niektórzy urzędnicy przestaną do pracy spóźniać. Słyszałem o takich, co to w takich korkach stoją rano, że muszą zawracać do stolicy zanim do Wołomina dojadą, bo już jest szesnasta i nie ma się po co taki kawał tłuc.

Może czas pomyśleć o bazie hotelowej w mieście? Przyda się – zaraz przecież zaczną ściągać tłumy turystów do Ossowa..

Marian z Wołomina