Edward M. Urbanowski: Pożegnanie

Papież Benedykt XVI złożył urząd, abdykował. Tak w ostatnią niedzielę wyjaśnił nam, Polakom, swoją bezprecedensową decyzję: – Ewangelia dzisiejsza prowadzi nas na Górę Tabor, gdzie Chrystus odsłonił wobec uczniów blask swego Bóstwa i upewnił, że przez cierpienie i krzyż możemy dojść do chwały zmartwychwstania. Umiejmy dostrzec Jego obecność, chwałę i Bóstwo w życiu Kościoła, w kontemplacji i w codziennych zdarzeniach.

Odczuwam, że to Słowo Boże skierowane jest szczególnie do mnie, w tym momencie mojego życia. Pan wzywa mnie, bym wszedł na górę i poświęcił się jeszcze bardziej modlitwie i rozmyślaniom. Ale to nie oznacza porzucenia Kościoła, przeciwnie – jeśli Bóg mnie o to prosi, to dlatego, bym mógł dalej mu służyć z tym samym oddaniem i tą samą miłością, z jaką czyniłem to dotąd, ale w sposób bardziej dostosowany do mojego wieku i moich sił.

Jakim papieżem był następca Jana Pawła II, Benedykt XVI? Kardynałowie Karol Wojtyła i Joseph Ratzinger poznali się na wiosnę 1978 roku, tuż po śmierci papieża Pawła VI. Rozmawiali po niemiecku, łączył ich Kościół a dzielił temperament, wychowanie, przeszłość i doświadczenie. Byli jak święci apostołowie Piotr i Paweł. Zauważył to sam Benedykt XVI. ?Piotr i Paweł, choć po ludzku bardzo różnią się od siebie i pomimo że w ich relacji nie brakowało konfliktów, ukazali konkretnie nowy sposób bycia braćmi, przeżywany zgodnie z Ewangelią, w sposób autentyczny, co było możliwe właśnie dzięki działającej w nich łasce Chrystusowej Ewangelii.? I dalej o Janie Pawle II: ?Połączyła nas przede wszystkim jego wolna od wszelkiego komplikowania bezpośredniość i otwartość, a także emanująca od niego serdeczność. Było tu poczucie humoru, wyraźnie wyczuwalna pobożność, w której nie ma nic przybranego, nic zewnętrznego. (…). W czasie mojej długiej współpracy z Janem Pawłem II nauczyłem się coraz bardziej szanować tego wielkiego człowieka wiary. Muszę podkreślić, że znaczenie mojej pracy dla tego pontyfikatu często w publicznych środkach przekazu było wyolbrzymiane. Papież sam dysponował jasną znajomością swego posłannictwa i jego istotnych linii. Był człowiekiem, który głęboko zanurzał się w modlitwie i z niej czerpał światło dla swoich działań.?

Gdy sam został wybrany na urząd papieża wyznał: ?Gdy nagle stanąłem wobec tego ogromnego zadania, był to dla mnie szok. Przyszła mi do głowy myśl o gilotynie: oto teraz ostrze spada i mnie trafia. Byłem całkowicie pewny, że ten urząd nie jest moim powołaniem, że Bóg zapewni mi teraz, po wyczerpujących latach, trochę spokoju i wytchnienia. Mogłem tylko powiedzieć sobie: wola Boża jest najwyraźniej inna i zaczyna się dla mnie coś całkiem odmiennego, nowego. Mogłem powiedzieć do Pana tylko: ?Co czynisz ze mną? Teraz to Ty przejmujesz odpowiedzialność. Musisz mnie prowadzić! Ja tego nie potrafię. Jeśli mnie chciałeś, to musisz mi też pomóc!??? Ale powiedział również: ?Kapłan ma być tylko narzędziem w ręku Boga. Przychodzi moment, gdy w danym miejscu i czasie narzędzie staje się bezużyteczne, a czasem wręcz może przeszkadzać. Wtedy trzeba pozwolić Bogu posłużyć się kimś innym.?

I takim Go zapamiętajmy. Skromnego, cichego, bezgranicznie ufającego Bogu Człowieka.