Luiza z brązem olimpijskim!

Niesamowitym sukcesem polskich sportowców zakończyły się Igrzyska Olimpijskie w Vancouver. Po złotym medalu Justyny Kowalczyk, brąz dołożyły panczenistki, wśród których znalazła się mieszkanka Zielonki Luiza Złotkowska.

Sobotni wieczór był dla milionów Polaków niezapomnianym czasem emocji i wzruszeń. Już w piątek okazało się, że o medal olimpijski obok faworyzowanej Justyny Kowalczyk, będą również walczyć łyżwiarki szybkie. Nasze panczenistki, w składzie Katarzyna Bachleda-Curuś, Katarzyna Woźniak oraz Luiza Złotkowska w ćwierćfinałach biegu drużynowego na dystansie 2400 m pokonały niespodziewanie Rosjanki. Wiedzieliśmy, że aby osiągnąć sukces w postaci olimpijskiego krążka trzeba było zwyciężyć tylko w jednym sobotnim biegu, ale wszyscy również wiedzieli jak trudno będzie to zrobić.

Na naszych łyżwiarkach szybkich wszyscy postawili już krzyżyk, z prezesem PKOL Piotrem Nurowskim na czele, który jeszcze przed występem panczenistek podsumował ich olimpijski występ jako nieudany. Cóż, były ku temu przesłanki. Dziewczyny w startach indywidualnych zajmowały miejsca w trzeciej dziesiątce. W przypadku naszej Luizy, spodziewaliśmy się walki o pierwszą 20, wszak to trzykrotna medalistka ostatniej Uniwersjady Zimowej. Największy zawód sprawiła nam jednak zajmująca wysokie miejsca w rankingach Bachleda-Curuś. Nikt nie przypuszczał, że dziewczyny mogą się włączyć do walki o medale. Sport jest jednak nieprzewidywalny i pełen niespodzianek.

Skromna dziewczyna z Zielonki przez cały swój pobyt w Vancouver przysyłała do naszej redakcji maile, dzięki którym mogliśmy przeżyć Igrzyska wraz z nią. W swoim ostatnim liście przed drużynowym startem pisała: ?Starty indywidualne zawaliłam, niestety inaczej tego nazwać nie można. Nie miałabym do siebie pretensji, gdybym zakwalifikowała się na igrzyska ?fartem?, z ostatniego miejsca. Ale ja wielokrotnie w tym sezonie zajmowałam miejsca w pierwszej 20. Pucharu Świata. Byłam świetnie przygotowana ? fizycznie, chyba zabrakło porządku w głowie. Szkoda mi teraz tych setek godzin przeznaczonych na trening, bo w tym najważniejszym momencie nie zaprezentowałam wszystkich moich możliwości. zawiodłam wiele osób a przede wszystkim siebie. Pozostał jeszcze bieg drużynowy, nie poddajemy się, będziemy walczyć o jak najlepsze miejsce. Zadanie jednak nie jest łatwe. Jeżeli uda nam się wygrać z jakąkolwiek z zakwalifikowanych drużyn będzie to wielki sukces?. Zwycięstwo z faworyzowanymi Rosjankami pozwoliło awansować do strefy medalowej. Jednak nawet media nie zaczęły podgrzewać atmosfery, traktując rewelacyjny występ dziewczyn jako wypadek przy pracy. Okazało się, że nasze panczenistki były świetnie przygotowane do rywalizacji drużynowej i ? co bardzo ważne ? równe. Żadna z nich nie odstawała, a przecież na mecie liczy się czas tej trzeciej.

Sobota. Wieczór. Przeżywamy start Justyny Kowalczyk, która ciągnie peleton biegaczek przez zabójczą trasę 30 km. Jednak w pewnym momencie transmisja z biegu została przerwana, bo na lodowisku bój o finał rozpoczynały polskie łyżwiarki. Przeciwniczkami były bardzo groźne Japonki, które na pierwszych okrążeniach szybko uzyskały znaczną przewagę. Ta w pewnym momencie wynosiła niemal dwie sekundy. Polki w ostatniej części biegu włączyły piąty bieg i zaczęły doganiać słabnące Azjatki. Niewiele brakowało ? zaledwie 19 setnych sekundy, by dogonić zdyszane przeciwniczki. Wiedzieliśmy już wtedy, że występ naszych dziewczyn to nie przypadek, to efekt świetnego przygotowania. Pewne swego walczyły o medal. Tym razem jeszcze się nie udało. Relacja wróciła na trasę biegu. Efektowny pojedynek Kowalczyk ? Bjoergen był ozdobą olimpijskich zmagań. Polski sportowiec zdobył złoty medal po raz pierwszy od 38 lat. Coś niesamowitego, że aż tyle trzeba było czekać. A przecież pamiętam, że w latach 1976 ? 1998 nie zdobyliśmy ani jednego krążka. Fatalny cykl przerwał Adam Małysz w Salt Lake City, ale na złoty medal czekaliśmy do soboty.

Na medal w panczenach czekaliśmy natomiast 50 lat. W 1960 roku podczas Igrzysk Olimpijskich w Squaw Valley w biegu na 1500 metrów Elwira Seroczyńska zdobyła srebro, zaś Helena Pilejczyk brąz. W sobotę do walki ruszyły nasze dziewczyny. Przeciwniczkami w walce o medal były groźne Amerykanki, które niewiele uległy Niemkom w półfinale. Bieg się rozpoczął i ma podobny scenariusz jak w półfinale. Rywalki zdobywają przewagę, zaś w drugiej części dystansu nasze łyżwiarki rozpoczynają pogoń. Amerykanki zaczynają słabnąć, Polki trzymały się równo. W pewnym momencie całą trójkę ciągnęła w świetnym stylu Złotkowska. Jedna z rywalek zaczęła szybko odstawać. Polki jako pierwsze wpadły na metę, okazało się, że zwyciężyły o prawie dwie sekundy! Brązowy medal ? szósty krążek w Vancouver. A przecież do tej pory rekordem były zaledwie dwa krążki?

Brąz w Vancouver to największy sukces łyżwiarek ? to właśnie one były naszą największą niespodzianką. Dziękuję im za te niesamowite emocje. Może te fenomenalne Igrzyska spowodują, że dzieciaki zaczną częściej biegać na nartach i jeździć na łyżwach. Potrzebujemy koniunktury, by takie chwile nie zdarzały się tylko raz na 38 czy 50 lat. Wielkie brawa dla Luizy Złotkowskiej. Mamy pierwszą medalistkę olimpijską z naszego powiatu. Zielonka i okolice trzymały kciuki i wierzyły. W sobotni wieczór nasz powiat był podwójnie szczęśliwy i dumny. – Cały czas trochę nie wierzymy w to, co się stało. Moim wielkim marzeniem był sam wyjazd na igrzyska. Nikt nie śmiał marzyć o medalu, ale i o tym po cichu się myślało ? mówiła po wspaniałym występie medalistka. Pamiętajmy, że Luiza ma dopiero 24 lata. Myślę, że za cztery lata w Soczi również powalczy o medal.

Marcin Pieńkowski

Poniżej galeria z przywitania brązowych medalistek z Olimpiady w Vancouver na lotnisku Fryderyka Chopina w Warszawie.

foto. Karol Matusiak
http://bychester.fotolog.pl/