Łukasz Rygało:Na co komu śnieg?

Zazwyczaj śpię sobie smacznie, kiedy piękne kryształy soli rosną na moich butach. Poruszam się po Wołominie głównie piechotą, skacząc nad rozległymi kałużami na chodnikach i ulicach i lądując w zwałach rozmokłego, szarego śniegu.

Każdego ranka w pocie czoła zbieram więc plon: sporą kupkę soli zeskrobaną z butów. Wiadomo – plan trzeba wykonać, w zeszłym roku niewiele było okazji, więc solić trzeba na potęgę. To łatwiejsze i tańsze niż mozolne odśnieżanie. Poza tym im więcej w zimie posolimy, tym więcej wiosną będzie pracy przy miejskiej zieleni. Wypalone trawniki, schnące drzewa – o robotę trzeba dbać, nie ma co liczyć na szczęście!

Generalnie chyba mało kto lubi zimę. Może dzieciaki, bo i bałwana można ulepić, i na sanki ojca wyciągnąć ? oczywiście jak się nie ma internetu. Pewnie miłośnicy sportów zimowych też nie narzekają, choć nie jest to najtańszy sposób spędzania wolnego czasu. Wprawdzie niektóre branże mają żniwa – choćby aptekarze zacierają ręce na widok kolejki przed okienkiem – ale na końcu i tak wszyscy dostaną rachunek za ogrzewanie i czar pryśnie. Sorry, taki mamy klimat…

Narzekanie na zimę wydaje się być równie powszechne, co na samorządy. Niestety nic się nie da zrobić w tej materii: i zima, i samorząd były, są i będą. Można co najwyżej próbować wyciągać z nich pewne korzyści, jak narciarze czy aptekarze z zimy, i cierpliwie czekać na wiosnę.

Wiosną stopnieją śniegi i odsłonią nagą prawdę ? głównie nie sprzątnięte ślady naszej miłości do psów pozostawione chyłkiem na trawnikach, czasem nawet na chodnikach. W obszarze samorządu ten czas nazywa się ładnie ?okresem przedwyborczym?, ale przebiega bardzo podobnie: wiele nieprzyjemnych spraw wychodzi na jaw, tylko że najczęściej wiadomo, kto zawinił. Gdyby z psami było równie łatwo…!

Po krótkiej konsternacji wywołanej stanem trawników i budżetu oraz szybkich porządkach z tym związanych zaczyna się prawdziwa wiosna: dzień coraz dłuższy, słońca więcej, nadzieja ogrzewa serca: będzie lepiej!

Już myślimy o wakacjach, o wyjazdach, plażach i kolejnej kadencji. Wierzymy, że wszystko się zmieni, że w tym roku zaczniemy uprawiać jogging, pomalujemy wreszcie płot, poszerzy się droga 634, spadnie bezrobocie i śmieci znikną z lasów. Tymczasem zupełnie niepostrzeżenie przychodzi lato i nie zmienia się nic… No dobra, jest mała różnica ? zaczynamy narzekać na te cholerne upały!

Na samorząd narzekamy niezmiennie.