Moja droga asfaltowa

Po świąteczno-noworocznym dowcipkowaniu czas powrócić do rzeczywistości. Dziś będzie też o drodze. Chociaż to moje pisanie niewiele wpływa na jakiekolwiek zmiany to jednak pisać będę. Ze strony władz odzewu nie ma. Internauci czytają, reagują, dyskutują. I to jest to. Okazuje się, że jednak to kogoś obchodzi, słowa nie trafiają w próżnię.

Wracajmy do drogi. Dzisiejsza moda na bezmyślne i bezduszne (nie wspomnę o bezprawiu) pacyfikowanie wszystkiego co rośnie przy każdej drodze czy ulicy, jeszcze tu nie dotarła. Po obu stronach rosną tu piękne klony, dęby, brzozy, wierzby i olchy. Każdej jesieni wszystko to mieni się pełną gamą ciepłych barw- od żółci przez brązy do czerwieni. Wiosną zaś zachwyca świeżą zielenią i żółtym, miododajnym, pyłkiem klonowego kwiatu.
I pomyśleć, że wszystko to może bezpowrotnie przepaść, pogrążyć się w niebycie. Strach pomyśleć, że tzw. racjonalizm może wziąć górę nad tym co transcendentne. Piękno złożone zostać może na ołtarzu „postępu”.
Pewien znajomy wiedeńczyk, ilekroć jest w Wołominie, wsiada na rower i pędzi podziwiać ową, jak mówi, -romantische strasse. Czy za kilka lat będzie miał co podziwiać ?
Czas już wyjawić gdzie to jest. To jest ulica Mińska w Majdanie czyli droga od ronda w kierunku Poświętnego.
Drogą tą także, od poniedziałku do piątku, codziennie, bez względu na pogodę, chodzi do szkoły w Majdanie spora grupka dzieci. Tą drogą także chodzi się do Kościoła, także w Majdanie.
Innej drogi nie ma !
Tą droga jeździ wcale niemało samochodów w kierunku Poświętnego, Stanisławowa, Mińska, Węgrowa a także w kierunku odwrotnym, bo droga jest, mimo niewielkiej szerokości, dwukierunkowa.
Odrobina wyobraźni wystarczy, by zrozumieć jak wiele niebezpieczeństw czyha na pieszych i rowerzystów, ochlapywanych błotem i spychanych brutalnie na tzw. „pobocze”, przez pędzące auta. Tym bardziej, że pobocze to istnieje tylko w nazewnictwie, fizycznie go nie ma!
Droga wąska, kręta, źle oznakowana. Wieczorami, bardzo często, mgła, unosząca się nad rzeką, ogranicza widoczność do kilku, zaledwie, metrów. Brak linii wyznaczającej środek jezdni, a nade wszystko, brak oświetlenia! Jedyna to nieoświetlona droga prowadząca do stolicy powiatu. Można sobie to obejrzeć o dowolnej porze dnia czy nocy, bo wbrew krążącym plotkom, sołtys asfaltu na noc nie zwija.
Romantyczny jest, z pewnością, spacer tą drogą w czasie gdy śpiewają słowiki. Mniej romantyczna, albo w ogóle nieromantyczna, jest codzienna konieczność poruszania się tędy. Do miejsc szczególnie niebezpiecznych należy most. Nie dość że wąski to jeszcze , na domiar złego, położony na łuku drogi. Może lepiej nie wyobrażać sobie sytuacji gdy wymijają się dwa samochody ( a w szczególności autobusy) w chwili gdy na tym moście są piesi! Może lepiej nie myśleć ! Nie kusić losu!
Ciągle ktoś opowiada o tym jak w ostatniej chwili zobaczył pieszych i niemal cudem na nich nie najechał. Zimą i jesienią, gdy na tle ciemnego asfaltu ledwie majaczą sylwetki na ciemno ubranych ludzi, nieszczęście wcale nie musi być wynikiem pirackiej jazdy. Jak długo jeszcze tak będzie, że rodzice, każdego dnia, będą drżeli o los swych dzieci wracających ze szkoły? Ile razy, jeszcze, komuś się uda? Czy potrzebne jest nieszczęście, by odpowiedzialni za ten stan rzeczy zaczęli poważnie traktować ludzkie życie?
Zaraz granica gminy a elektorat tu niewielki. Oj, gdyby tu mieszkał „ktoś ważny” to może jakąś latarnię by postawili. Marzeniem byłby most dla pieszych i rowerzystów jak w Czarnej czy w Duczkach, gdzie mieszkają odpowiednio wpływowe osoby.
Nie tracę jednak ducha. Kto wie, wybory już całkiem niedługo, a w czasie przedwyborczym różne cuda się zdarzają.
Jesienią, ktoś o mało nie spadł, wraz ze swym samochodem, do rzeki. Było ślisko
a w tych warunkach, w tym miejscu, wszystko może się zdarzyć. Po tym zdarzeniu, „władza” zareagowała. Postawiono znaki drogowe, które ostrzegają, że tu jest ślisko i to niezależnie od warunków atmosferycznych, co rozumieć należy tak; że w tym miejscu panują warunki zimowe nawet w czasie letnich upałów. Co niniejszym polecam Państwa uwadze.
Na razie, idźcie jednak, Państwo, przez zboże … Wprawdzie Moskala we wsi nie ma ale zawsze to bezpieczniej.
PS. Władzy odradzałbym jednak popadanie w stan samozadowolenia, bo co to będzie, gdy ktoś (kogo raz na cztery lata szumnie nazywa się elektoratem), wkurzony do granic wytrzymałości, postawi, nawet bez pozwolenia, znak „Uwaga władza”.
I co Ty władzo wtedy zrobisz?!