Okiem Mariana: Spojrzenie trzydzieste piąte

? Do pana też wydzwaniają te lalki? Panie Mareczku, zgroza! W biały dzień, do obcego mężczyzny ? i jeszcze tak się mizdrzą… Wstyd! Pan Czesław twierdzi, a zapewne wie, co mówi, bo lata swoje ma i mchem od północnej strony zaczyna obrastać, że przed wojną to było nie do pomyślenia. Inna sprawa, że przed wojną to wszystko było lepsze, nawet powietrze. Jak się rower napompowało, to okrągły rok można było jeździć bez problemu. Choć z kolei moja teściowa twierdzi z przekonaniem, że kiedyś młodzież była gorsza. Ponoć jak się w 1936 do Warszawy na bazar Różyckiego wybrała, to tam gwizdali na nią, różne propozycje jej składali… A teraz, jak sunie na pocztę po emeryturę, to nic z tych rzeczy, a nawet przez ulicę ją przeprowadzą!

 

No więc wydzwaniają do mnie z różnymi propozycjami, zapraszają do siebie, kawą chcą częstować ? jakiś mniej czujny kawaler to może by i się dał złapać, ale nie ja! Podpytałem panienkę co i jak, a ona mówi, że lokatę mi założy i że odsetkami obłoży tak, że mi przyrośnie przez rok parę procent. Ja jej na to: złociutka, a co ja ci tam na tę lokatę włożę? Piętkę od chleba, co mi zostaje czasem w poniedziałek rano? Toż na niej najwyżej pleśń przyrośnie! Widmo kryzysu krąży nad powiatem, rozbiory nam się we Wołominie szykują, a ty mnie na lokaty kusisz? Rozłączyła się…

Jak to ? jakie rozbiory? Normalne, jak zwykle u nas. Pan to znowu nic nie wiesz… Kobyłczaki wyczuły słabość u naszego burmistrza, bo się rozniosło, że do rozbrojenia się szykuje i czołg będą likwidować, co naszych granic pilnuje. Długo nie trzeba było czekać ? pod osłoną nocy, jak to teraz modne w sprawach okołopomnikowych, przyszli i słupy graniczne nam przestawili, muzeum na górce zagarniając. Niby to dobrze o najeźdźcach świadczy, że najpierw dobra kultury szabrują, ale chyba nie tu leży pies podgrzewany! Tu raczej o łączkę chodzi, co na niej parking jakiś obrotny kobyłczanin chciał przy swoim sklepie wybudować…

 

Teraz trwa ponoć w internecie dyskusja: co na czołgowym postumencie stanie? Jest, panie Mareczku, wersja sentymentalna, znaczy się ułan na koniu, i wersja spiskowa ? ogon samolotu we mgle. Mnie tam opcja z ułanem jakoś do gustu specjalnie nie przypadła, bo raz, że to jednak przeżytek i marna zamiana, a dwa ? już się jednej chabety naoglądałem w centrum Kobyłki i teraz śni mi się szkarada po nocach. Samolot to jednak krok do przodu! Kłopot tylko z tą przeklętą mgłą, ale ponoć można taki generator zainstalować i on ze stawiku wodę pobrawszy, mgłę wytworzy. Nie musi być ta mgła na wciąż, może być po wrzuceniu pieniążka. Albo po wysłaniu esemesa.

Wtedy w magistracie wpiszą sobie koszty budowy w dział ?inwestycje?, a nie ?wydatki?…

Marian z Wołomina