Szklane paciorki

Od pewnego czasu z zaciekawieniem przysłuchuję się dyskusji na temat zakazu handlu w niedzielę. Jedni są bardzo za, inni przeciw, ktoś nie ma zdania na ten temat, zaczynają się więc próby przekonania większości społeczeństwa do zajęcia określonego stanowiska.

Gdy analizuję argumenty stron sporu, zauważam niepokojącą tendencję zwolenników handlu w niedzielę stawiania problemu w schemacie: mądry kontra głupi, otwarty światowiec kontra zacofany prowincjusz, nowoczesny liberał kontra zatęchły obrońca okopów Św. Trójcy. Kolejnym aspektem sprawy jest próba uznania za oczywiste identyczności funkcjonowania hipermarketów z działalnością kin, teatrów, kawiarni, sklepów osiedlowych czy stacji benzynowych. To bardzo niebezpieczne i toksyczne działanie. Dla przejrzystości oczyśćmy więc przedpole, oddzielmy plewy od ziarna. Skoro hipermarkety to zjawisko w naszej rzeczywistości stosunkowo nowe, zaczynam szukać informacji o nich tam, gdzie się one wykluły-np. w krajach UE. I jakież są rezultaty mojego pobieżnego przeglądu sytuacji? Większość krajów zabrania handlu w niedzielę (tak robią np. rozsądni i praktyczni Niemcy) lub w jakiś sposób go ograniczają. Ba, wiele rządów stosuje dodatkowe obostrzenia i „szykany” dotyczące nie tylko czasu, ale i możliwości ich powstawania. Co obi Francja?

We Włoszech w miasteczkach do 10.000 mieszkańców bez pozwolenia można wybudować sklep o pow. handlowej do 150 m2, w miastach powyżej 10.000 tylko do 250 m2. Nic dziwnego, że wszystkie sieci pędzą do nas jak do Ziemi Obiecanej.

Ustawa z 1996 r. tzw. Super Loi Royer ustaliła np. wielkości powierzchni handlowej na uruchomienie której nie jest potrzebna licencja na 300 m2 dla sklepów spożywczych i 1500 m2 dla sprzedających artykuły przemysłowe. Kto tam wydaje zezwolenie? Komisja Departamentalna ds. Zagospodarowania Przestrzennego w składzie: mer gminy w której zlokalizowano projekt przyszłej budowy, przedstawiciel publicznego przedsiębiorstwa współpracy między gminami, merowie dwóch najbardziej zaludnionych gmin sąsiednich, prezes lub przedstawiciel izby rzemiosła oraz izby handlowo-przemysłowej, przedstawiciel stowarzyszeń konsumentów. Aha, myślę sobie, aż tyle osób dla 300 m2 jakiegoś marketu? Ciekawe. Ci Francuzi to chyba jacyś zaściankowi i przymuleni durnie. A co na to Niemcy? Ano, Federalny Kodeks Budownictwa uniemożliwia budowę super i hipermarketów w miastach o liczbie mieszkańców nie przekraczającej 100.000 mieszkańców. Można uzyskać zgodę na budowę na peryferiach, poza granicami miast. Z niesmakiem macham ręką, to też widać cymbały. A może radośni, otwarci Włosi są bardziej rozumni? Sprawdzam. W miasteczkach do 10.000 mieszkańców bez pozwolenia 150 m2 pow. handlowej, powyżej 10.000 do 250 m2. Ręce opadają. Więc te bogate, dobrze zorganizowane kraje już na dzień dobry rzucają takie kłody pod nogi tym wspaniałym, niosącym kaganek cywilizacji organizacjom handlowym? Nie dziwi więc, że wszystkie sieci pędzą do nas jak do Ziemi Obiecanej. I tu w całej jaskrawości pojawia się problem ich handlu w niedzielę. To w istocie zbudowanie nowego Złotego Cielca i próba zmuszenia nas do składania mu czci. Jeśli dla kogoś to starotestamentowe porównanie jest zbyt patetyczne, powiem inaczej. Gdy dobrze się przyjrzeć, oferta marketów i „obdarowanie nas nimi” to szklane paciorki nowych kolonizatorów, którzy za te błyskotki każą sobie słono płacić: 20% bezrobociem, biedą, a co najgorsze, zaniedbaną, puszczoną samopas młodzieżą. Dla niej zapracowani rodzice nie mają chwili wolnego czasu, a jeśli już go znajdą, to często oczarowani aluminiowym blaskiem „nowych możliwości” spędzają go na często bezsensownych niedzielnych zakupach, w atmosferze których o prawdziwej rozmowie i dyskusji o problemach i rozterkach wieku młodzieńczego, o wsłuchaniu się w to, czego młodzi nie wypowiadają, o wpatrzeniu się w to, co wstydliwie zakrywają , nawet mowy być nie może. Dla mnie to cena za wysoka, niech zabierają sobie te niedzielne „skarby” i w swoich krajach cieszą się ich fałszywym blaskiem złota z tombaku i brylantu z jarmarcznego szkiełka.

 

18 przemyśleń nt. „Szklane paciorki

  1. Końcówka jest mocno przesadzona i dosyć stereotypowa. Gdyby nie było „niedzielnych” wycieczek do hipermarketów, to czy rodzice i dzieci rozmawialiby o nurtujących ich problemach ? Jeśli jest szczera, obustronna chęć takiej dyskusji, to do niej wcześniej, czy później dojdzie, a hipermarkety nie są tu przeszkodą. Tylko skąd wziąć te chęć i czemu tak ich mało ? To już kwestia ciągłego zapracowania i „wyścigu zbrojeń” po najlepszą pozycję.. a przyczyną tego jest..to o czym każdy wie, wielu mówi.. jednak większość udaje, że tego nie słyszy, bądź nie rozumie.

  2. nierządnico – możesz rozwinąć tę myśl szerzej?……..;)

  3. Mógłbym, tylko, że nawet w najogólniejszym skrócie, zajęłoby to wiele stron.. a tu w końcu powinny być komentarze o artykule pana Kazany. Najłatwiej po prostu zadawać regresywnie pytania „dlaczego ?” od tezy „rodzice nie maja czasu dla dzieci” i „młodzież po liceum idzie na studia”. Im regres będzie większy, tym zakres odpowiedzi będzie się wzajemnie dopełniał, tworząc spójną całość.

  4. No tak, temat odwieczny, rodzice – dzieci, mimo to ciagle nie ma jednej dobrej recepty ani na wzajemne kontakty, ani na wychowanie dobrego człowieka, każdy rodzic musi zrobić to sam, choć konsekwencje ponosi już szerszy krąg..itd……..a co do braku czasu…tu każdy z nas dorosłych powinien sam odpowiedzieć sobie na pytanie: – czy tylko i czy na pewno to jest główny powód wszystkich niepowodzeń i wpadek wychowawczych…itd

  5. Artykuł daje proste rozwiązanie jakże frapującego problemu złych relacji dziecko -rodzic..wspaniale!!!!
    Zlikwidować chandel niedzielny,hmm może pójdzmy dalej…obciąć dniówki do 6h na dobę. Wtedy to już będzie sielanka, nie bedzie konfliktów między pokolniowych, młodocianych przestepców, narkomanii i pijaństwa. Jakoś nikt nie zadaje sobie trudu spojrzenia na cały problem z ekonomicznego i wolnorynkowego punktu widzenia. Większości osób nie chodzi o nakazy religii i problem grzechu. Lokalne nałożenie takich ograniczeń w chandlu spowoduje spadek przychodów sklepów danej sieci (bądz grupy) na małym obszarze. Skoro firma A ma w oklicy 2 hipermarkty straci 2 razy wiecej niż B który ma 1 albo wcale. Problem ten powinien być rozstrzygany na poziomie administracji centalnej i mieć zasięg krajowy a nie regionalny, tak jak to ma miejsce na zachodzie (patrz artykuł wyżej). Problem naszego kraju z hipermarketami powstał na poczatku lat 90 kiedy to potrzeba przyciągnięcia kapitału zwyciężyła zdrowy rozsądek i wieloletnia perspektywę. Luzne ramy prawa i szereg ulg (podatki itp.) były jak miód na muchy, bo juz w tym czasie jak zauważył Pan Kazana kraje UE miały wypracowane zapory i ograniczenia, podczas gdy my zupełnie o tym zapomnieliśmy i teraz doswiadczmy skutków tej (celowej?) krótkowzroczności na płaszcyznie ekonomicznej, socjologicznej(zjawisko to musi być chyba dokładniej zbadane pod tym względem żeby być pewnym stawianych tez) a także ekologicznej: na zach. juz od dawna są w użyciu papierowe torby podczas gdy u nas setki tysiące ton plastykowych toreb wala sie na wysypiskach.

  6. jestem za zakazem handlu w niedzielę,ą może zakupy w niedziele ,zastępują nam ,tzw.czyny społeczne ?(co niektórzy pamiętają i dziś nie umieją poradzić sobie z wolnym czasem ,a co do tych super..,czy fiper..–to krew mnie zalewa –czy tam taniej ..czy zdrowiej ..nie ..to głupia moda i brak równości miedzy DUZYM ,a małym …na dzisiejsze prawo równości np. sklep pana Kowalskiego -dobrze sobie radzi-i ma zdrowsze , tańsze i świeższe produkty…i pod nosem — gdy powstaje -ten -piękny -stwór- w jakimś mieście–To Pamiętajcie—-8 do 10 osób traci pracę…..to jest nasza POLSKA ekonimia…kiedyś nie było handlu w niedzielę czy brakowało czegoś w domach ? czy ktoś umarł z głodu ? ale były pełne kawiarnie,kina teatry, rodzinne odwiedziny .ludzie byli ludzmi , a pomału zostajemy robotami, czy tego chcemy?..

  7. Przepraszam, że tak długo milczałem, to nie brak szacunku, ale czasu.Uwaga o stereotypowym zakończeniu dla Nierządnicy (sądząc po stwierdzeniu „…Mógłbym…” Nierządnika?)jest bardzo znamienna. Wmówiono nam, że takie postawy trącą kołtuństwem i mamy już stereotyp! Domniemuję, że pisze to człowiek młody i w pełni rozumiem jego postawę i sposób myślenia. Dla niego w felietonie „przemycone” są informacje o postawach innych rządów i zdaje się, że przyjął(przyjęła?) je do wiadomości.To co Go irytuje jest skierowane do starszego pokolenia. Bo to rodzicom, a nie dzieciom stawiam zarzut, że nie mają czasu na rozmowę i kontakt z bliskimi. A przy takiej postawie czeka ich gorzkie rozczarowanie.Mówi Święta Księga (moja interpretacja z pamięci): jest czas, gdy sam zawiążesz sobie sandały i pójdziesz gdzie chcesz, ale przyjdzie czas, gdy ktoś zawiąże tobie sandały i poprowadzi cię gdzie sam zechce”. My, pokolenie rodziców, już to rozumiemy i naszym obowiązkiem jest takie wychowanie dzieci, by w przyszłości zaprowadziły nas tam, gdzie chcielibyśmy się znaleźć.
    Co do wypowiedzi Endera nie zgadzam się z pierwszą jej częścią. Mój felieton nie daje „prostych” odpowiedzi, on sygnalizuje problem, który sądząc z komentarzy rozpotrywany jest z wielu punktów widzenia zasługujących na szacunek i wsłuchanie się. Podoba mi się zdanie Starta:”…Niektórzy(…)nie umieją poradzić sobie z wolnym czasem…” Jest to bardzo znamienne – życie dla wielu to kierat. Nie mają hobby, nie mają pomysłów na spędzenie wolnego czasu, więc ulegają „usłużnym” podpowiadaczom i jadą do hipermarketu.
    Wiesław Kazana

  8. znam w powiecie sporo sklepow branzy spozywczej z dlugim stazem co ani razu nie pracowaly w niedziele (maja swoja klientow i wszyscy wiedza ze sklep czynny w sobote do godz 14 , a niedziela wolna ,znam ludzi co ani razu nie byly w fiper czy super -stworze-,a zmam ludzi co po drobnostke jada do —„stwora ” –jestem za wprowadzeniem ustawy –zakazujacej handlu w niedziele -w fiper,czy super……nawet dlatego zeby zarobil sklep polski ( jezeli ma byc coś czynne ) ………….pozdrawiam

  9. hmm jeśli poczuł sie Pan dotknięty mym komentarzem to przepraszam–>staram sie atakować opinie-nie osoby.W pierwszej części mej wypowiedzi posłużyłem się niemal te samą metodą, którą Pan użył w swym artykule:). Poprawcie mnie jeśli się mylę ale cała dyskusja opiera sie o tezę, iż wyeliminowanie (albo silne ograniczenie) hiper i super M. poprawi sytuacje polskiej rodziny w zakresie wzjamnego zrozumienia, dialogu, przekazu uniwersalnych katolickich wartości moralnych z ojca na syna? Nie czuję się na siłach aby w prosty sposób udzielić JEDNOZNACZNEJ odpowiedzi na problem zawarty w artykule p. Kazany. Mogę tylko zadać kilka pytań i przedstawić inny punkt widzenia:
    1.jak juz wspomniałem wcześniej cała sprawa wymaga gruntownych badań socjologicznych, widzę tutaj wyrazną próbę zmajstrowania swoistej dychtomii: zło/dobro…zły hipermarket/ dobro rodziny (rzecz święta). Nie można tak stawiać sprawy. O ile zgadzam sie z tezami ekonomicznymi (nie kupuję w hipermarketach) to kwestie społeczne w tym artykule przypominają mi propagandowe chwyty dla mas. Czy w sobotę i przez resztę tygodnia rodzice nie mają żadnego kontaktu z dziecmi??Przecież jesteśmy wolnymi ludzmi i skoro dobra konsumpcyjne Kowalski przedkłada nad dzieci to moi drodzy nie liczcie, że po zamknięciu, spakowaniu i wysłaniu Hiper M. na zachód sytuacja ulegnie znaczącej poprawie. Niemcy (cymbały jedne;)) mają ustawodastwo „anty-marketowe” co w żadnym wypadku nie zwpływa na 20% bezrobocie w niektórych landach wschodnich oraz na fakt, iż młodzi ludzie coraz śmielej wstepują to skrajnie prawicowych partii, które wypierają rodziców z czołowki wartości najwyższych; mało tego w wyborach lokalnych (również w części wschodniej) zyskują spore poparcie.
    2. „niektórzy nie umieja sobie poradzić z wolnym czasem..”…czyli ilu ich jest??To osobiste obserwacje czy można to jakoś ubrac w liczby itp.?Jeszcze raz powtórzę: nie popadajmy w skrajności.Nie szukajmy Utopii. Społeczeństwo nie jest monolitem: składa sie z szeregu klas i warstw społecznych. Kultura masowa, TV, interent, ciągły pospiech i coraz wieksze wymagania specjalizacji na rynku pracy robią swoje[narzekamy na brak czasu, ale korzystamy z kart kredytowych,kupujemy przez sieć, zasięgamy porad architekta wnętrz a żona chodzi na zajęcia z yogi-coraz wieksza SPECJALIZACJA sfery usług–> czasochłonność] . Wychowanie i przekaz między pokoleniowy jest sumą tysięcy składników (kultura osobista rodziców, wykształcenie, praca itp. itd.)–> czas… sa ludzie którzy nic nie robia albo marnuja żywot na picie palenie obijanie sie i proste czynności fiziologiczne, ale jest ich tyle samo co wartościowych młodych osobników(zajrzyjcie na vivo chociażby), którzy czasu mają wręcz za mało (nigdy nie uczyni sie całego społeczenstwa światłym i kulturalnym-próbowali w oświeceniu i szafoty spłynęły krwią). Reasumując społeczeństwo składa się też z warstw nizszych, które są potrzebne dla prawdidłowego rozwoju państwa (to podejście realistyczne-idealizm na chwilę odłózmy między pólki).
    3. mam pytanie: kupuję co sobota na rynku przy ulicy 3 maja. ostnio kupiłem b. duże zapasy warzyw na zimę (kartofle , cebula itp.), czy w związku z tym odbieram prace 10 pracownikom z osiedlowego sklepiku tylko dlatego, że ominełem 2 pośrednikówmi ich marże i udałem sie bezpośrednio do producenta?? Tu właśnie leży przyszłość i nadzieja dla polskiego handlu: spółdzielcze związki( II Rp sie kłania), które będą w stanie konkurować z zachodnimi podmiotami gospodarczymi.
    Nie można w tak prosty sposób interpretować rzeczywistości bo to coraz bardziej przypomina snucie bajek na jawie. Żyjemy w ciężkim okresie który wymaga wielkich przeobrażen nie tylko w materii stricte gospodarczej ale i kulturalnej-społecznej-OBYWATELSKIEJ. Dziś miarą patriotyzmu nie jest skakanie po pomnikach z flagą czy rzucanie kamieniami w M.O. Zwalanie winy na „diabelskie elementy” zachodu (kiedyś był to wschód;)) nie rozwiąże sprawy.Słowa niektórych osób tchneły romantyzmem i czysto idealistycznym ujmowaniem świata-kiedy nie było tego chandlu w niedzielę a ludzie mieli wolny czas i pieniądze na kawiarnie kina itd.??Prosze podać wiecej danych (np. okres w dziejach Polski), bedzie można zweryfikowac poglądy:)
    Pozdrawiam.

  10. 2]….niektórzy nie umieja sobie poradzić z wolnym czasem..”…czyli ilu ich jest??To osobiste obserwacje czy można to jakoś ubrac w liczby itp.?…….mim zdaniem zaliczm tych co codziennie spaceruja po omawianych obiektach …bez powodu i bez celu rozmawialam z bylym pracownikiem..i powiedzial ….ze jest ich duzo ….
    3] co do pytania o ziemniaki , czy o rynek —to jestem tez za ….taka forme pochwalam .

  11. Czcza dyskusja. Ja mam prawo (jako klient) robić zakupy w niedzielę. Jako handlowiec też mam prawo pracować w niedzielę. Żaden pajac mi tego nie zabroni!!! Po pierwsze nie szkodzić i pozwolić każdemy robić to co chce!!!

  12. tylko robiąc to co się chce, w tym ujęciu szkodzi się innym w sensie globalnym.

  13. To nie jest czcza dyskusja drogi Kubo. Nasza obecna sytuacja to proste dziedzictwo tych, którzy myśleli podobnie jak Ty:”pozwolić każdemu robić to co chce”. No i była „złota wolność szlachecka” zakłamana i zapluta przez rosyjskiego żołdaka. Sprawdź w podręcznikach historii jak długo armia rosyjska stacjonowała w Polsce, to się zdziwisz. Wolność obywatelska to przede wszystkim sztuka rozumnego ograniczania swoich żądań w imię wyższych celów państwowych. U nas duża grupa ludzi postrzega Polskę jak starą krowę, której nie trzeba dawać nic do jedzenia, a maksymalnie doić, dopóki nie zdechnie. A co po tym?

  14. Drogi Enderze!
    Nawet przez myśl mi nie przeszło czuć się urażonym, przeciwnie, cieszy mnie ta dyskusja.Nie uważam swoich poglądów za jedynie słuszne i z całym szacunkiem przyjmuję inny punkt widzenia. Wiem, że nie dotrzemy do „Kowalskiego przedkładającego dobra konsumpcyjne nad dzieci”, ale co z Kowalskim, który fizycznie nie ma dla nich czasu? A jak ustosunkujesz się do następującego przykładu: swego czasu zorganizowałem dla młodych ludzi wieczorne zajęcia na sali gimnastycznej w pobliskiej szkole. Najbardziej przykry był widok młodzieńców siedzących na barierkach przed szkołą i sączących piwo (było na pewno tańsze niż wynajęcie sali).Oni prawdopodobnie nie organizowali sobie wolnego czasu tak jak by chcieli. Na pewno woleliby pograć w koszykówkę w swojej szkole niż tak bezsensownie siedzieć. Kto jest temu winien?

  15. Nierządnico! Twoje wypowiedzi sa iście sfinksowe. Przedstaw je nam w nieco bardziej rozwlekłej formie :)

  16. ….Na pewno woleliby pograć w koszykówkę w swojej szkole niż tak bezsensownie siedzieć. Kto jest temu winien?…..to prawda ze woleliby pograc w koszykowke ! a kto winien? …. wlodcy tego świata !!!..szkoła zamknieta !!!…brak pieniedzy !!!!….szkoda ze na ich pobory nigdy nie zabraknie ?……a moze zrezygnuja z diet…./?/…napewno przyniosło by to wymierne korzysci….pozdrawiam

  17. Witam!)
    Na wstępie chciałbym zaznaczyć, iż to jest drugi mój txt (odp.)-pierwszy wsiąkł w wirtualne otchłanie z powodu zaniku połączenia z siecią:(:( Dlatego też ten bedzie krótszy:)
    hmm jak sie ustosunkuję??Moim zdaniem:
    1.Pijący osobnicy spod barierek nie piją z powodu braku dostepności do sali, bowiem mogą pograć za darmo na szkolnym boisku w porze popołudniowej tudzież w weekendy (przynajmniej za” moich czasów” tak sie robiło:))Pytanie brzmi: czy nie grają bo nie mają pieniędzy czy z powodu lenistwa,obijactwa itp. P.Starcie nie można wszytkiego sprowadzać do chronicznego braku pieniędzy-więcej wiary w ludzką pomysłowość i incjatywę:): niestety począwszy od TV a na życiu prywatnym kończąc często a gęsto jest się świadkiem zasłaniania swej nieporadności, braku kompetemncji, lenistwa BRAKIEM PIENIĘDZY. JEdnostki incjatywne, kreatywne pełne akywnego ducha nie bedą siedziec ciagle z piwkiem tylko zorganizują sobie czas. Czekanie na pomoc nic nie da {PRL sie kłania?;)] trzeba samemu powalczyć. Oczywiście są pewne granice takiej „incjatywności bez kasy”,ale w tym wypadku chyba raczej chodzi o brak motywacji niż zer w kieszeni. Sam od jakiegoś czasu próbuje zorganizować grupę do gry w siatkówkę, kosza, piłkę nożną i o wiele wiekszym problemem jest zebranie wszystkich w jednym czasie i miejscu niż skromna składka dzięki której grupa bedzie mogła wynająć salę.
    2.Sz.P Kazana brak czasu dla dzieci jest problemem istotnym i co ciekawe dotyczy on zarówno tych bogatych rodzin (efekt „kupowania” miłości i pienięznej rękompesaty) jak i tych biednych (egzystencjalna konieczność). Nie jestem w stanie stwierdzić, że nie ma rodzin które wizytę w HiperM traktują jako subtytut rodzinnych interakcji-problem w tym, że trudno np. w akcie prawnym ograniczjącym owe molochy powołać się na taką przesłankę. Warto zwrócić uwagę, iż problem jest o wiele bardziej złożony i nie sprowadza sie do kwestii istnienia hiperM. Żyjemy w dośc ciekawych czasach, gdzie tempo zmian jest kilka razy większe niz 80-100 lat temu. Technologizacja życia, syndrom kultu młodości, nowe wyzwania dla norm etycznych i samych pierwotnych struktur społecznych, które rzuca nauka- to wszystko (i wiele,wiele) więcej sprawia, że coraz trudniej znalezć proste wytłumaczenie albo przyczynę pewnych zjawisk. A Kowalski?? Nie ma czasu, a może nie chce go mieć, bo obowiazki rodzica sprowadza tylko do zapewnienia dzieciom godziwego bytu materialnego. HiperM to jedno, ale trzeba przyznać, że spora część dorosłych nie ma zielonego pojęcia jak znalezć kontakt z dzieckiem, o czym pogadać itp.[osobiście np.razi mnie ta moda na „rodzica-kumpla”].
    Do następnego wpisu!:)

Możliwość komentowania jest wyłączona.