To głównie gra nerwów

Niebawem rusza letni sezon łuczniczy. Po sukcesach radzymińskiego ROKIS-u kibice oczekują od klubu dobrych występów w rywalizacji na otwartych kortach. O sytuacji przed sezonem opowiada trener a zarazem zawodnik ROKIS-u, Robert Marcinkiewicz.

– Niedawno zakończył się halowy sezon łuczniczy, który jest traktowany jako okres przygotowawczy przed zawodami na otwartym powietrzu. Jak ocenia Pan przygotowanie swoich zawodników przed zawodami na otwartych obiektach?

– Zawody łucznicze na Olimpiadzie rozgrywane są na dystansie 70 m. Nie ma mowy aby poza sezonem przeprowadzić zawody na takim dystansie na zamkniętym obiekcie. Dlatego sezon halowy traktowany jest jako okres przygotowawczy. Jeszcze kilka lat temu łucznicy w tym okresie uprawiali inne dyscypliny takie jak biatlon a nawet tenis czy ping pong. Na szczęście teraz dzięki rozwojowi techniki nie musimy przerywać strzelania. Jeśli chodzi o przygotowanie do nadchodzącego sezonu to myślę, że jesteśmy gotowi. Drużynowe wicemistrzostwo w Halowych Mistrzostwach Polski oraz mistrzostwo Konrada Przesmyckiego daje nadzieję na dobry sezon.

– To już kolejny raz kiedy Konrad zaznaczył swoją obecność w środowisku. Czego powinniśmy się po nim spodziewać w tym sezonie?

– Faktycznie to jest już kolejne jego znaczące osiągnięcie. Młodzieżowe Mistrzostwa Polski są naprawdę imprezą na wysokim poziomie. W kategorii, w której startował, czyli 21 ? 23 lata, startują dobrzy zawodnicy. Bądź co bądź jest to nasze olimpijskie zaplecze. Warto wspomnieć również, że Konrad dostał powołanie na zgrupowanie kadry młodzieżowej, co z kolei otwiera mu drogę do Mistrzostw Europy. Na mistrzostwa może pojechać jedynie trzech zawodników. Jeśli jego obecna forma nie spadnie w nadchodzących zawodach i zaprezentuje się tak jak podczas imprez halowych to będzie miał spore szanse aby brać w nich udział.

– Jakie cele w tym sezonie stawia pan przed zawodnikami?

– Nie tylko przed zawodnikami ale również i przed sobą. Pochwale się tutaj, że oprócz tego, że jestem trenerem, również startuję wraz z moją drużyną w zawodach. Myślę, że taka forma treningu jest dużo bardziej efektywna. Uważam, że zamiast wytykać błędy zawodników i stale ich poprawiać stojąc z boku, lepiej jest wziąć łuk i pokazać im jak powinno to się zrobić. Jeśli chodzi zaś o cele to mamy zamiar przynajmniej powtórzyć rezultat z poprzedniego sezonu łuczniczej Ekstraligi, czyli 5 lokata w klasyfikacji końcowej. W tym roku zadanie będzie o tyle trudniejsze, że z 8 klubów biorących udział w rozgrywkach zrobiło się 10. Mamy jednak zamiar walczyć nie tylko o utrzymanie tej pozycji, ale również o jej podwyższeniu. Czy się uda tego nie mogę na razie powiedzieć miejmy nadzieję, że tak.

– Dla wielu osób łucznictwo jest strasznie nudnym sportem, w którym chodzi o oddanie jak największej ilości celnych strzałów, co w końcu nie musi być aż takie trudne. Jaka jest prawda, jak wyglądają wasze przygotowania do tego, co można oglądać na zawodach?

– W głównej mierze, tak. Chodzi o oddanie jak największej ilości celnych strzałów. Jednak aby to osiągnąć trzeba włożyć w to wiele wysiłku. Nie ma mowy o tym aby strzelec posiadał jeden łuk, z którego może strzelać przez całą karierę. Łuki dobierane są odpowiednio do formy jaką prezentuje łucznik. W zależności od tego na ile pozwala mu jego siła możemy zmieniać sprzęt na coraz twardszy, co sprawia, że strzały będą coraz celniejsze. Jednak każda zmiana sprzętu oznacza zmianę sposobu strzelania. Łucznik musi spędzić naprawdę wiele czasu na korcie aby przyzwyczaić się i poznać swój nowy sprzęt. Do tego dochodzi jeszcze szereg innych zmian, takich jak zmiana strzał, ciężaru grotów i naprawdę wielu innych, o których aby opowiedzieć trzeba by poświęcić przynajmniej jedno popołudnie(śmiech). Nie można zapomnieć również o wysiłku fizycznym. Zawody często trwają przez cały dzień i wymagają dużej wytrzymałości. Podczas strzelania nie wykorzystuje się jedynie siły ramion. Napięty jest prawie każdy mięsień na naszym ciele. Nie można drgnąć nawet na sekundę bo to oznacza niecelny strzał. O zwycięstwie często decyduje jeden punkt. Dlatego zawodnicy wiele czasu spędzają na pływalniach i rowerach. I na koniec, chyba najważniejsza część całości. Odporność psychiczna. Jeśli strzelec po nieudanym strzale nie będzie potrafił się skupić na kolejnych, to już przegrał zawody. Jak już wspomniałem o zwycięstwie decydują naprawdę małe różnice i w momencie kiedy łucznik myli się o kilka centymetrów to może go to wykluczyć z rywalizacji o najwyższe miejsca. Osoby, które nie umieją się w takim momencie uspokoić i odstresować, mogą zapomnieć o sukcesach.

Rozmawiał Rafał Skonieczny

Jedno przemyślenie nt. „To głównie gra nerwów

  1. taaaa nerwów, bo to wogole same durne nerwusy sa!!!! Do boju do boju do boju MAZUR hej!!

Możliwość komentowania jest wyłączona.