W odpowiedzi Jarosławowi Szerszeniewskiemu

W poprzednim numerze naszej gazety [45(166) z 17 grudnia 2009] zamieszczony został drugi już list prezesa WUKS Junior Stolarka Wołomin p. Jarosława Szerszeniewskiego, dotyczący mojej krytyki na tych łamach działań władz klubu, które doprowadziły do upadku niezwykle perspektywicznej, mającej wielkie szanse na awans do II ligi drużyny seniorów Junior Stolarki. Właściwie ten drugi list p. Szerszeniewskiego jest kopią pierwszego (jako prezes we własnym działaniu nie ma sobie nic do zarzucenia, winni upadku są wyłącznie zawodnicy itp.), na który udzieliłem już w nr 44 (165) z dn. 10 grudnia 2009 roku wyczerpującej odpowiedzi, popartej przytoczeniem wielu faktów wyraźnie kompromitujących tego typu dobre samopoczucie. Pan prezes niestety, jak widać, nadal pragnie iść w zaparte, zaprzeczać faktom, krytykę działań kierownictwa traktować jako atak na własną osobę i dlatego ze smutkiem stwierdzam, że dalsze prowadzenie przeze mnie polemiki z kimś tak zamkniętym na fakty i rzeczowe argumenty nie ma sensu.

Nie mogę natomiast przemilczeć i ostro nie zaprotestować przeciwko skandalicznym sugestiom p. Szerszeniewskiego, jakobym ja na łamach gazety uprawiał prywatę.

Otóż Szanowny Panie Prezesie ! Jak doskonale Pan wie, na łamach prasy lokalnej piszę o sporcie już od 10 lat, najpierw w ,,Tygodniku Wołomińskim”, potem w ,,Życiu Powiatu Wołomińskiego”. W tym okresie na temat wołomińskiej siatkówki napisałem dziesiątki artykułów, sprawozdań z meczów, opracowałem dzieje tej dyscypliny sportu w naszym mieście. Publikacje moje obejmowały wszystkie szczeble rozgrywek, od sławnych występów siatkarzy Stolarki w ekstraklasie do zmagań młodzików w powiecie i województwie. Stawianie mi więc publicznie zarzutu, że dla mnie wołomińska siatkówka to tylko zespół, w którym grał mój syn, jest szczytem zakłamania z Pana strony i wstrętnym bezpodstawnym pomówieniem.

I jeszcze jedna sprawa. W swoim liście podaje Pan przykład niedawnego sukcesu siatkarzy Junior Stolarki, rzekomo przemilczanego przeze mnie, w postaci wywalczenia 7 miejsca w Polsce przez, jak Pan to pisze, zespół kadetów. Rzeczywiście był to wspaniały sukces, który ja, wbrew Pana opinii, obszernie opisywałem na łamach naszej gazety, zamieszczając szczegółowe relacje ze wszystkich etapów tych rozgrywek wraz z wypowiedziami świetnego trenera tego zespołu Karola Moczydłowskiego. Z tym tylko drogi Panie, że nie był to zespół kadetów, a młodzików. Czy nie jest to kompromitujące i śmieszne, że prezes dokładnie nie wie, jaka drużyna z jego klubu zdobyła 7 miejsce w Polsce? No cóż, kolejny przykład Pana zaangażowania i rzetelności.

Na progu 2010 roku ze swojej strony życzę Panu, jako prezesowi Junior Stolarki, podjęcia refleksji, iż na krytykę nie należy się obrażać, a raczej się nad nią zastanowić i wyciągnąć właściwe wnioski. Tak byłoby najlepiej dla dobra wołomińskiej siatkówki.

Zbigniew Milewski