Zapał w nas nie gaśnie

13 stycznia w Wołominie zacznie grać Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Rozmawiamy z Krzysztofem Wytrykusem, jednym z organizatorów sztabu przy Miejskim Domu Kultury.? Jakie jeszcze sztaby grają w Wołominie?

– W Wołominie są cztery sztaby: pani Jolanty Gągały przy Zespole Szkół Nr 2, pani Zofii Michalik-Mróz z Zespołu Szkół Nr 4, oraz Wojciecha Plichty i nasz przy MDK-u.

? Który sztab zajmuję się organizacją finału?

? Nasz.

? Jak wcześnie trzeba zacząć prace organizacyjne?

? Działamy od połowy października. Pierwsze działania są ukierunkowane na zebranie wolontariuszy, którzy będą zbierać pieniądze 13 stycznia. A jeszcze wcześniej ? od dwóch lat organizujemy bal dla przedszkolaków na Huraganie. Dokładnego programu finału jeszcze nie mamy. S tylko zapowiedzi aktorów i artystów.

? Kiedy kończy się rekrutacja dla wolontariuszy?

? Przed świętami. Tegoroczny limit dla nas wynosi 150 osób, ale bywały takie lata że wolontariuszy było 350.

? Czy zapał wolontariuszy jest co roku taki sam?

– Tak, jak najbardziej! W zeszłym roku chętnych było więcej niż miejsc, a każdą z osób trzeba zweryfikować, na podstawie zeszłorocznych dokonań. Nowym osobom z reguły dajemy szansę. Zapał do pomocy innym wśród młodzieży nie gaśnie, nowe pokolenia są bardziej otwarte. Wielki szacunek dla nich, bo to oni robią całą robotę, ja jestem tylko koordynatorem. To oni wychodzą, niezależnie od pogody, chodzą po ulicach, stają na rogach.

? Czy w Wołominie łatwo uzyskać pomoc?

? Oczywiście. Co roku mieszkańcy dają tego dowód. Jest wiele osób które nam pomagają, z którymi wspólnie pracujemy od 15 lat. A autentycznie jest co robić. Pierwszy raz, w tym roku współpracujemy z Młodzieżową Radą Miasta. Młodzi działają, pomagają.

? Jak Pan wspomina poprzednie finały?

? Bardzo dobrze. W zeszłym roku byliśmy dziewiątym sztabem w Polsce za sprzedaż Złotego Serduszka. W tym roku będzie ich tylko sześć w zeszłym było kilkanaście. Najbardziej elektryzująca licytacja była na początku kadencji Jerzego Mikulskiego. Serduszko poszło wtedy za 25 tysięcy zł. Każda licytacja jest jednak emocjonującym wydarzeniem. Rodzą się pytania ? Czy się uda, a jak tak to za ile? Można by wiele tych pytań wymieniać. Każdy finał dobrze wspominam. Głównie dlatego, że jest to coroczny dowód na to, że naszej młodzieży chce się pomagać, chce się robić, wyjść z domu w dobrym celu, organizować się i bawić. Łącznie, przez 15 lat udało nam się zebrać 700 tysięcy zł, za które został zakupiony sprzęt do szpitali. Cel jest szlachetny więc wspomnienia wspaniałe.

Rozmawiał Jerzy Hass